Jak uszczęśliwić psa - Cesar Milan

Wywiad z Cesarem Milanem

Przedstawiamy wywiad z legendarnym Zaklinaczem Psów Cesarem Millanem. Jego olśniewający uśmiech i złote zasady urzekły niejednego miłośnika psiaków. Nie wszyscy jednak wiedzą jak bardzo Cesar jest zdeterminowany i pełen pasji. Zapraszamy do przeczytania jego historii. 
Mógłby Pan powiedzieć, kiedy zaczęła się Pańska przygoda jako zaklinacza?
Wszystko zaczęło się, gdy miałem 13 lat. Wymarzyłem sobie, że będę najlepszym trenerem psów na świecie. Pochodzę z Meksyku. Kiedy dorastałem byłem przekonany, że Amerykanie wiedzą wszystko. W każdym filmie, który oglądałem Amerykanin ocalał świat. Więc gdy tylko skończyłem 21 lat poszedłem do mamy i oznajmiłem jej: „Hej, jadę do Ameryki, ponieważ zamierzam pogłębiać swoją wiedzę dotyczącą psów”.
Po dwóch tygodniach przekroczyłem granicę państwa. W przeciągu dwóch lat nauczyłem się mówić biegle po angielsku. Po trzech latach zacząłem prowadzić program telewizyjny. Przechodząc do sedna – byłem zorientowany na cel i go osiągnąłem. To była, jest i będzie moja pasja.
Od 2000 roku jest Pan pełnoprawnym obywatelem Stanów Zjednoczonych. Może Pan głosować – czy bierze Pan czynny udział w życiu politycznym kraju?
Myślę o tym coraz częściej, zwłaszcza w kontekście mojego pochodzenia. Chcę zmienić życie dla Meksykanów na plus, bowiem wychowuje się ich z przekonaniem, że są przeznaczeni do usługiwania innych, prowadzenia działalności turystycznej, itd. A teraz, kiedy jestem już starszy i doświadczony, zauważyłem, że mogę mieć na to wpływ i zmienić ich myślenie o sobie. Teraz kiedy moje dzieci są już dorosłe mogę zająć się polityką na poważnie.
Na jakiej zasadzie stworzył Pan swoje zasady trenowania psów?
Szczerze mówiąc, nie uważam, że trenuję psy. Trenowanie to uczenie kogoś, co ma robić. A pies już wie co ma robić. Musisz po prostu mu ufać. Dlatego ja uczę jak zdobyć zaufanie do psa – jest tylu ludzi, którzy kochają te zwierzeta, a nie mają pojęcia jak do nich dotrzeć ani jak im uwierzyć… Przykładowo, psy w krajach trzeciego świata nie mają „problemów psychologicznych” w stosunku do ludzi. Psy w państwach zachodnich mają wszystko – dom, posłanie, przyjęcie urodzinowe, smycze na różne okazje, a niektóre nawet konto w banku! – ale ludzie nie mogą im jakoś zaufać… Więc, nie oszukujmy się, ja nie trenuję psów, ja trenuję ludzi.
Jak do tego Pan doszedł? Skąd takie wnioski?
Kiedy dorastałem w Meksyku mój dziadek zwykł mawiać: „Nigdy nie działaj wbrew Matce Naturze. Zawsze zdobywaj zaufanie i szacunek u psa, a one odwdzięczą Ci się lojalnością”. Więc nauczyłem się, że najważniejsze są trzy rzeczy – zaufanie, szacunek i lojalność. Istotne jest nie tylko to, aby je zdobyć, ale także, żeby na nie zasłużyć. Nikt nie powiedział, że tylko ja zasługuję na dobre traktowanie, bo jestem właścicielem psa.
 
W swoim programie pracuje Pan z psami, które są „trudnymi przypadkami”. Czy lubi Pan kontakt z takimi pupilami?
Owszem, bo to pokazuje, że na psa wpływa otoczenie, w jakim się on znajduje. Jeżeli pies widzi naokoło siebie chaos, jak myślisz, czego się nauczy? To jedyne do czego mają dostęp.
Nie sądzę, że ludzie chcą mieć agresywnego psa. Chcą mieć psa dobrze wychowanego. Ale nie zdają sobie sprawy, że ich działania, które wdrażają aby to osiągnąć prowadzą do czegoś innego – niestabilności w życiu pupila. Zawsze mówię do człowieka, któremu staram się pomóc: „Najpierw ogarniemy twój chaos, a dopiero potem twojego psa”.
 
Ludzie nierzadko miewają naprawdę złożone i silne relacje ze swoimi psami. Jak Pan myśli, dlaczego więź między psem a człowiekiem jest taka wyjątkowa?
Ponieważ dzielimy podobne potrzeby – chcemy być kochani, kogoś kochać, mieć czas dla siebie i nie czuć się samotnie. Tego samego chce zarówno człowiek, jak i pies. Szczerze? Bardziej ufam psom – one nie kłamią i zawsze bazują na intuicji. Dlatego tak mocno się do nich przywiązujemy.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *